Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eranis z miasteczka Opole. Mam przejechane 15962.04 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.27 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eranis.bikestats.pl
  • DST 762.84km
  • Czas 32:12
  • VAVG 23.69km/h
  • VMAX 46.55km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Merida Road Race 905
  • Aktywność Jazda na rowerze

Siedemsetka solo

Sobota, 29 lipca 2017 · dodano: 01.08.2017 | Komentarze 8

No i nareszcie nadszedł ten dzień - ostatni maraton. Dziewiąty, w tym jeden nieukończony, ale i tak przejechałam wtedy 700 km. Wystarczy. Przemyślałam jeszcze raz tą decyzję podczas jazdy i do takich wniosków doszłam, że:
- nienawidzę jazdy w kasku na głowie, a na maratonach to jest wymóg. W niedzielę było tak gorąco, a ja w tym garnku się umordowałam nieziemsko. Zsuwałam go maksymalnie na tył głowy, żeby mieć chociaż minimum przewiewu we włosach - jeśli nie wiecie jak ja się czuję w kasku, to spróbujcie kiedyś jechać w futrzanej czapce w lecie przy 36 stopniach. Prawie udaru można dostać,
- maratony odbywają się bez względu na warunki pogodowe (co jest oczywiste), żadnego nie przejechałam w fajnych warunkach - mimo że jechałam w kwietniu, maju, czerwcu, lipcu i sierpniu. Zawsze coś - albo deszcz, albo wiatr, albo co najgorsze - upał. Samemu mogę sobie wybrać dogodny dzień i warunki,
- jedzenie - było bo było, ale najczęściej zimny makaron z sosem też zimnym. O co nie mam absolutnie wielkich pretensji, bo trudno przygotować wszystko tak, aby było super dla wszystkich osób, kiedy odstęp między pierwszym a ostatnim klientem to 15-17 godzin, a jeszcze nie do końca wiadomo kiedy będą dokładnie. Nie ma szans na ogarnięcie. Poza tym w 70 procentach nie trafiały potrawy w mój gust - są przygotowane bardziej pod mięsożerców i facetów - mi np. brakowało makaronu na słodko, naleśników, ryżu na słodko, pierogów z owocami - bardzo rzadko było coś takiego. No ale to też zrozumiałe, każdy ma inny gust, a kobiet startuje mniej niż 10% pewnie. Zresztą od roku jedzenie mało mnie obchodzi, więc jakoś to przeżyłam:)
- nie mam z kim jeździć, całe moje towarzystwo, Ci z którymi najczęściej jeździłam, się wykruszyło - Janek (djtronik) już nie jeździ maratonów, a z nim jeździło mi się najlepiej, kondycyjnie byliśmy podobni, Arek (Wąski) przez ostatnie trzy lata zrobił niesamowite postępy, to już całkiem nie moja liga, dziewczyny - Marzena (Kot) i Ola (starszapani) też są lepsze ode mnie, przecież nie będę ich stopowała, to bez sensu by było. A było tak fajnie kiedyś, podstawowym powodem mojego rozpoczęcia jazd w maratonach była właśnie socjalizacja, towarzystwo. Sam wynik nie miał już takiego znaczenia. Jednak nie pracowałam wcale nad szybkością i to jest właśnie efekt - jestem bardzo, bardzo wolna, do tego nie jeżdżę - i nigdy nie będę jeździć - w SPD, co też działa na niekorzyść jeśli chodzi o prędkość jazdy,
-czułąm bezsensowny pęd na jazdę na czas, mimo że jednym z założeń maratonu jest popularyzacja turystyki rowerowej i zawsze trasy są prowadzone pięknymi terenami. I co z tego masz, skoro pędzisz tylko na czas? Bez sensu zupełnie, nie wiem skąd się mi to wzięło, ale nie tylko ja tak mam, więc chyba jestem normalna. Jak jedziesz sama, to sobie pozwiedzać można, poodpoczywać. Tak jakoś bardziej na luzie, sensowniej, przecież w wielu z tych miejsc nigdy nie byłam i warto było by się nimi nacieszyć,
- jestem już za stara na takie zabawy, co przekłada się na długą i bolesną regenerację po,
- no i najważniejsze - nie chce mnie się.
Będę sobie jeździła najwyżej trasy dla cipek, czyli 300:) I to ze względów głównie towarzyskich. 

Ogólnie tylko o maratonie, bo komu się chce to czytać?
Jechałam sama całą trasę, bo nikt chyba tak świetnie nie jeździ jak ja:) A tak serio to był mój wybór, miałam święty spokój, nie musiałam z nikim rozmawiać, czekać na punktach. 
Pierwszy dzień wspaniała, cudna pogoda - około 20-22 stopni, wiatr słabiutki, mało słońca. Nocna samotna jazda trochę mnie przerażała, ale ok, niestety wypadła też przez Borne Sulinowo, które zawsze robi na mnie, nawet gdy jest jasno, koszmarne wrażenie. Jedna męska, pijana zaczepka tylko, ale objechałam towarzystwo na k i ch, więc dali spokój. W nocy staram się zakładać kaptur, żeby było trudniej rozpoznać czy to kobieta czy mężczyzna.
Noc spokojna, nieco chłodna, ale ponoć i tak było lepiej niż dwa lata temu. Doczekałam się kilku wyznań miłosnych z powodu moich Keenów, w których zawsze jeżdżę maratony i nie wiem, czemu to ciągle wszystkich dziwi:) To jest taka wygoda, komfort cieplny, trochę równoważy ten upał z kasku może? Djtronik miał nawet sandały z SPD i bardzo sobie je chwalił, mimo że sezon na nie trwał krótko, a cena była dość wysoka. 
A drugi dzień to koszmar pogodowy. Przez 8 godzin 38 stopni, długie, odkryte proste odcinki, długo wiatr w twarz. Ale słońce najgorsze. Oczywiście jedzenie z głowy miałam, tylko picie ewentualnie i czekolada. 35 kilometrów przed metą - bardzo, bardzo silny deszcz z gradem, przez godzinę. A tutaj akurat trasa Stepnica-Wolin - okropna, dziurawa, wąska i z ruchem bardzo nasilonym, bo wszyscy wracali z urlopu. Okropieństwo, dobrze, że tylko godzinę to trwało, ale dało w kość. Straciłam przez to na pewno godzinę. Ale z punktów w Szczecinie i Stepnicy uciekałam szybko, bo za blisko do domu było, a to działało kusząco...

I wreszcie meta, około 21:30, okazało się, że nadłożyłam kilometrów, bo powrót nie był przez Świnoujście Port, tylko najkrótszą drogą. Ja jednak już wtedy nie miałam GPSa i dlatego pewnie tak pojechałam. Ale najgorsze było to, że dowiedziałam się dopiero na mecie (taki jest skutek niechodzenia na odprawy techniczne), że przepaki dostępne będą jutro przed oficjalnym zakończeniem. A ja od razu planowałam wracać do domu, przyjechałam autem, bo to blisko a nie ma to jak kąpiel we własnej wannie i spanie w swoim łóżku.Dobrze, że Ola z Łukaszem zostawali do poniedziałku, więc tylko odebrałam sobie swoje smrodki z autostrady na drugi dzień. Medalu do dziś nie mam, pewnie będzie razem z koszulką, a jak nie to za niecałe 2 tygodnie znowu będę w Świnoujściu to sobie odbiorę.Widziałam w relacjach innych uczestników, że jest bardzo ładny i imienny do tego:)
Dziękuję za kibicowanie Kotu, Magii, Starszej i Łukaszowi, Oli P, mojej Mamie, Ronanowi, Przemkowi (STK). Dawaliście mi kopa, nawet jeżeli rzadko czytałam wiadomości, bo mimo iż miałam powerbank to nie wzięłam do niego kabelka. Dziękuję również wszystkim osobom na punktach kontrolnych, niezwykle uprzejmym mimo wielu godzin spędzonych na pomaganiu jadącym. I ciągle im się chciało, nawet po 15 godzinach. Aha - jeszcze po 12 latach jazdy na rowerze dowiedziałam się, że trzeba pompować koła przed  KAŻDĄ jazdą. Chłopaki w Podjuchach mnie podpompowali i od razu było szybciej, ale też i niestety bardziej twardo.Jak coś mi się jeszcze przypomni to dopiszę:)
Dziś jest czwartek a ja już zupełnie nie odczuwa skutków tej długiej jazdy. Rower mam teraz ustawiony rewelacyjnie, mimo iż śmieją się z mojej uniesionej kierownicy. Mi tak jest wygodnie i nie zamierzam nic udoskonalać. Jeszcze tylko trochę odeśpię i będę jak nówka. Ale zdania co do maratonów na pewno nie zmienię.




Kilka zdjęć ze startu:)







Komentarze
Waskii
| 19:34 wtorek, 15 sierpnia 2017 | linkuj Wąski w tym roku rzeczywiście nie ta liga. Niższa - nawet nie zrobiłem tak długiego maratonu jak Ty a co dopiero solo :)
Do sandałów na maratonach jeszcze wrócę :)
Katana1978
| 19:52 niedziela, 6 sierpnia 2017 | linkuj Uufff to nie tylko ja jeżdżę w sandałach :D. Bałam się do tego przyznać i uważałam to za wsiowe :))) Ale skoro profesjonalistka w sandałach jeździ to jestem już spokojna :)))
Pato
| 15:49 niedziela, 6 sierpnia 2017 | linkuj Eranis, jesteś wielka! Gratuluję tych wszystkich przejechanych maratonów. Chapeau bas!!! Ze wszystkiego się śmieją ci ludzie, niech się śmieją. Ja też jeżdżę bez spd i też w sandałach i nie to jest najważniejsze, jakie kto ma buty, jaki strój i jaki rower. Niech się śmieją... Dla mnie jesteś Mistrzynią. Pozdrawiam :)))
Kot
| 06:53 piątek, 4 sierpnia 2017 | linkuj Kibicowałam Tobie cały czas. Fajnie było obserwować, jak obrazujący Cię rowerek jedzie po mapie :).

Wiele trafnych uwag w Twojej relacji. Dość refleksyjnie to nastraja.... sama jakiś czas temu w maratonach zaczęłam startować w kat. solo. Właśnie dlatego, że jestem zbyt powolna i słaba, by utrzymać się w grupie, poza tym mam problemy z dostosowaniem się do grupy i z jazdą w innym tempie i rytmie niż własny. Jeżdżę więc solo, aby nikomu nie przeszkadzać.

Ludzie faktycznie poszli bardziej w sport, treningi. Efekty takiej pracy widać bardzo dobrze na maratonach :). Z jednej strony fajnie, bo to przecież rozwój i progres, z drugiej - trochę szkoda tej beztroskiej atmosfery, która imprezom ultra towarzyszyła jeszcze nie tak dawno temu.

Ja, tak jak Ty, niczego w swojej jeździ nie zmieniłam. Po prostu sobie jeżdżę. Dla czystej radości z jazdy.
Nie planuję rezygnować z ultra. Dlatego, że nadal sprawia mi to radość.

A pogoda w tym roku rzeczywiście nie rozpieszcza. Trudno trafić w dobre warunki. Jak nie ulewa, to wiatr, albo zimna. Oszaleć można.

Gratuluję tej siedemsetki solo!
yurek55
| 21:48 wtorek, 1 sierpnia 2017 | linkuj Doczekałam się kilku wyznań miłosnych z powodu moich Keenów, w których zawsze jeżdżę maratony - o co chodzi?
Jurek57
| 20:35 wtorek, 1 sierpnia 2017 | linkuj I tak Ci zazdroszczę !
Gratulacje !!! :)
eranis
| 16:29 wtorek, 1 sierpnia 2017 | linkuj Dziękuję, ale ja jednak jestem typem, który stawia wygodę ponad wygląd jeśli chodzi o ubiór, fryzurę i makijaż:)
Katana1978
| 16:28 wtorek, 1 sierpnia 2017 | linkuj Ja uważam że do twarzy jest Ci w kasku :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa enera
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]